treść listów opublikowana
została w półroczniku "
Dziedzictwo
Kresowe", ISSN 2299-7024
nr 7 (grudzień 2015 r.) str.
9-11 i
nr 8 (czerwiec 2016 r.) str. 4-5
Listy z Tupalszczyzny
Siedzą
od lewej: Maria Naborowska (1 ), Wiktoria Tukałłowa (2), Emilia
Jankowska (3), na kolanach jej córka Maria Jankowska (4), Katarzyna
Żebrowska (6), przed
nią
siedzi Olgierd (Bobuś) Grabowski (5), Wanda Hłasko (8), przy niej stoi
Danusia Jankowska (7), Maria Januszkowska (9), Konstancja Wereżyna (11
), przy niej stoi
Witold
Januszkowski (1 0), opisujący 23.01 .2011 r. te zdjęcie; Stoją od
lewej: Adam Konarzewski (1 2), Soroko (1 3), Natalia Sielankowa (1 4) -
na ręku trzyma córkę
Marysię
Sielanko (1 5), Marian Sielanko (1 6) z Czechowszczyzny, Stanisław
Grabowski (1 7), Borys Jeśkow (1 8) i Szura tj. Aleksander Jeśkow (1
9), brat Borysa, obaj
z Kijowca, Konstancja
Konarzewska (20) – na ręku trzyma córkę Halinkę Konarzewską, NN (21 ),
Janina Grabowska (22);
fotografował Mietek
Chrapek. (Ze zbiorów rodziny Olgierda Piotrowskiego)
13-go października [1931
r.]
Kochana Zosiu! (1)
Otrzymałam (2) obydwa twoje listy, prędko jeden po drugim, bo okazji na
pocztę nie było, dziękuję że pamiętasz i piszesz. U nas po twym
wyjeździe na razie było bardzo pusto i smutno, ale do wszystkiego
człowiek przyzwyczaja się, traci się najbliższe osoby bez których życia
nie możesz sobie wyobrazić, na razie cierpisz, a z czasem zżywa się z
tym, myśl stopniowo odsuwa się co raz dalej i prawie zapomina się.
Wzięłyśmy dziewczynę z Galimców (3) siostra żony Siemiona Danilczyka,
młoda lat 18, była kiedyś u Sielankowej przy dzieciach parę miesięcy.
Naturalnie nic nie umie ale stara się i chce umieć, chwyta się za
wszystko i zamiata, nalewa lampy (4), sprząta mieszkanie, czyści buty,
powymywała wszystko wszędzie, sama już gotuje zacierkę, zbiera co da
się dla krów, nawet pierze darła (5) dla p. Wereżyny (6), ciągle pyta
„a co teraz robić”, nawet irytuje mnie tym. Dwa razy upiekła chleb,
udało się średnio. Symonicha razem z nią prała bieliznę, a maglowała i
prasowała sama, pokazywałam jak składać. Umówiłam
miesięcznie, o każdej porze możemy rozstać się bez pretenzyi. Otrzymuje 15 zł, nazywa się Olga.
Wybraliśmy (7) kartofle i warzywa, dla nas aż zanadto na cały rok,
krowy dają prawie w jednej mierze, 3 razy biłam masło (8). Na zimę
myślę Zulkę (9) sprzedać, zawsze z nią ambaras (10) przy cieleniu,
teraz zdrowa, co prawda teraz strasznie tanio, może i 100 zł nie dadzą
za nią, druga krowa popróbujemy zalokować (11) w Moskalew (12). Albo
gdzie indziej, a nie uda się, to też sprzedamy, a na wiosnę kupi się. Z
karmem wszędzie bardzo skąpo. Chwała Bogu, że pogoda te dni się
poprawiła, a to ludzie rozpaczali z wybraniem kartofli. U p.
Edwinowej (13) [kartofle] jak zawsze śliczne, a u
Pawluciów
(14) średnie. p. Weryżyna już zaczęła chodzić do
szkoły do Padniewicz
(15), ma urządzać jasełka (16) na Boże Narodzenie w nowej szkole w
Wróblewszczyźnie (17). p. Stanisław (18) jest w Tupalszcz. (19),
codzień we czworo t.j. z Władkiem (20) gramy trochę w
winta, parę razy jeździł na rybę. Już mularz umówiony za parę dni ma
przyjść. W rogowych pokojach okna już wstawione (21). Wczoraj była
Tusia (22), przywiozła nam sporo jabłek, mam ambaras ze składaniem, nie
mam gdzie podziać.
Pisała Mila (23), dzieci chodzą do szkoły, u Marysi (24) jeszcze nic
nie słychać. U Misia (25) nic nowego zawsze jest w Gdyni. Wicio (26)
17-go ma być w Wołożynie na sprawie za Kijowczyk, kto wie, może i do
nas zajedzie. Zdaje się o wszystkim napisałam. Twoje rzeczy wszystkie
złożyłam do szafki i zamknęłam. U Pawluciów po staremu ciągłe
nieporozumienia z ciotką, tak że ona już kilka dni siedzi w Wojciniewie (27) u siostry,
jak nadal będzie nie wiadomo a matka p. Pawluciowej bardzo chora,
leżąca, ogromna rana na nodze, jeździła sama Pawluciowa, a dziś
pojechała Jadzia, mają przywieźć doktora z Wołożyna. Szkoda ich
biednych. Co do Ciebie, naturalnie, kiedy zechcesz powrócisz do nas, wszyscy tym bardzo
interesują się, zawsze pytają, czy powrócisz. Mojem zdaniem, musisz
bezwarunkowo pozostać do powrotu Oldzika (28) z wojska, a to że to
wypadnie przed świętami, to może i święta, zresztą to będzie widoczne
potrzebna ty im czy nie, musisz starać się być użyteczną, nie jesteś
niedołężną, by siedzieć na łasce, a pożyjesz jakiś czas spokojnie,
wygodnie, odpoczniesz, zechcesz wrócić, zawsze przy nas znajdzie się
jakiś kąt puki ja żyję. Niemało przeżyliśmy biedy i nędzy razem, jak
wiesz i teraz niema wielkich dostatków, na każdym kroku musimy
oszczędzać się i myśleć o dniu jutrzejszym. Swoich rad nie narzucaj,
pomagaj jak możesz swoim, ale nie wtrącaj się do niczego gdzie Ciebie
nie pytają. Myślę, że najwięcej możesz pomóc przy dziecku, a i z
gotowaniem młoda gospodyni pewnie nie praktyczna. Późno już wszyscy
śpią. Jutro p. Stanisław (29) jedzie do Iwieńca, a chcę list wysłać,
więc piszę drzemiąc.
Całuję ciebie serdecznie, zawsze o tobie pamiętam
i modlę się za ciebie.
Życzliwa K. Żebrowska
Mówiła Tusia, jakoby w gazecie było, że do Rosji pisać listów nie
można, ale ona zapomniała przywieźć gazetę jak zazwyczaj,
chociaż specjalnie dla mnie odłożyli. Jak przyjechała Tusia,
znalazła że bez ciebie bardzo pusto, nawet do kuchni nie chce się iść.
Za parę tygodni ma być ślub Esterki, dziś była u nas z ojcem. Może bez
ciebie trochę i nudno, ale jakoś dajemy sobie radę. Oldzikowi za pamięć
dziękuję, serdecznie życzę mu wszelkiego powodzenia, żeby syn dobrze
hodował się i rósł na pociechę. Pozdrowienia im zasyłam.
Kochana Zosiu!
Po tylu latach życia przy nas nic dziwnego że przyzwyczaiłaś się jak do
domu własnego, gdzie my tam i dom twój, smutno tylko że my nie siedzimy
na własnem, nie jestem gospodynią u siebie. Dla ciebie chciałabym żebyś
była zabezpieczona na całe życie, ale wiesz że tego zrobić nie mogę,
jestem stara, na razie Bogu dzięki niczyjej łaski nie potrzebuję, ale
kto wie jak i gdzie przyjdzie się dożywać. Co do Ciebie uważam, tak jak
już mówiłam, że musisz otwarcie rozmówić się z Oldzikiem. Na żądanie
jego żebyś przyjechała nie zastanawiałaś się, co robisz, przecież nie
radziłaś się mnie o to, od razu napisałaś, że jedziesz. Nie
przeszkadzałam, myślałam, może tak umówiliście się z nim, może tak dla
ciebie lepiej. Co prawda żebyś zapytała mnie, zawsze powiedziałabym, że
musisz pojechać na czas jego nieobecności pomóc żonie jego podhodować
dziecko. Nie jesteś zabezpieczoną żebyś mogła żyć z gotówki ani
niedołężną, żeby siedzieć na łasce co dadzą, możesz pracować, jeżeli
nasze warunki złe, to szukać czegoś lepszego. O tem wszystkiem musisz
powiedzieć Oldzikowi. Jak dobrze wiesz, zawsze możesz wrócić do nas jak
do domu, ale niech Oldzik wie, że on jeden na którego możesz rozliczać
w razie potrzeby. Żeby któren z moich synów siedział na gospodarce na
wsi było by co innego, a tak oni dzisiaj tu, jutro nie wiadomo gdzie. W
tych dniach mają przyjechać na parę tygodni Wicio z Wandzią (31). Miś
(32) pisał że być może na święta przyjedzie na kilka dni, odpisałam że
jeżeli na 2-3 dni to nie warto jechać, więcej zmęczenia i kosztu niż
przyjemności. Z posyłki był bardzo zadowolony, nie tylko on ale i
koledzy jego, którzy mieszkają razem na okręcie. p. Weryżyna pisała
tobie o Stasiu. Rzeczywiście dwa dni było mu bardzo niedobrze, teraz
już chodzi ale kaszle. Z Moskalewszczyzny do nas nie zaglądają, na
polowania i różne pojazdki mają czas i możnoście a odwiedzić Stasia nie
mogą. Jaśkowi zawsze bardzo grzeczni, często przychodzą, a z Moskalew.
i imienin jemu nie powinszowali. Pawluciowie o mieszkaniu nic nie
wspominają. Co prawda do tych czas wszędzie ciepło, więc i u nich
również. Teraz stale biorę u nich mleko, wczoraj zabili
kabanka (33) więc wzięłam i wieprzowiny, a kilka baranów
rżnęli, zawsze prosi część wziąć, bo zawsze naprzód weźmie kilka
złotych. U nich ciągle Linka siedzi w Pierszajach (34), bo babka chora,
leżąca. Jak oni wykręcają się, Bóg ich wie, ale nędza wielka, a ona
pracuje jak wół. Z gotowaniem u nas mało udaje się, płyta nie pali się
cały dzień jak było dawniej. U Janowej z Wasilichą dochodzi czasem do
bijki, podobno Jan nawet raz chodził do policji i chciał by gdzie
miejsce znaleźć, żeby nie mieszkać w jednej chacie, ale to rzecz nie
łatwa. Prosił żeby postarać się dla niego o miejsce stróża przy szkole,
prosili, ale wątpimy by co z tego wyszło.
Dla Stasia staram się zawsze o książki, więc czyta jak to on zawsze
robił, nic nie widzi, nie słyszy co się dzieje na około. A ty czy
czytasz, pewno książki masz? Miał już być ślub Esterki ale coś znowu
odłożyli. Z p. Weryżyną byłyśmy na dzień zaduszny w Iwieńcu. Z Esterką
już zrobiono rachunek, re,,,,ła Cię, a to wiele o tem gadała. Myślę, że
w tym roku u nas będzie w mieszkaniu cieplej, nowy piec dobrze grzeje,
a w dodatku naokoło domu obłożyli mchem i obili deskami, (naturalnie z
dołu od ziemi, fundamenta) także może nie będzie wiać z pod podłogi.
Siemion jak zawsze przychodzi na pogawędki codziennie. Dużego zapasu
drew nie mamy, ale w każdym razie nigdy nie brakuje i Staś o tem myśli.
Nie miałam zamiaru teraz pisać do Ciebie, dziś mnie jakoś głowa boli i
dostałam kataru, ale pomyślałam że jak Wiktorostwo(35) przyjadą, nie
będę miała czasu. Olga dobra dziewczyna do wszystkiego, ale gotować nie
umie, sama zrobi chyba kapustę i bliny, nauczyła się piec naleśniki.
Dobrze że chętna i czyściocha. Naszatkowałyśmy faseczkę (36) kapusty,
na razie trzymam w spiżarni. Wszyscy lokujemy się po staremu, rogowy
pokój stoi pusty. W domu cisza i spokój, tylko Władek w takiem
usposobieniu, że jak nie leży, to stale chodzi w kółko i gada bez
ustanku. Jeżeli interesujesz się moją radą, pamiętaj Zosiu, żebyś
zostawiła po sobie dobrą pamięć, żeby zawsze byli z ciebie radzi, a że wydałaś się,
cóż robić, pożyłaś ten czas inaczej, odpoczęłaś. Po rozmowie z
Oldzikiem napisz nam. Oldzikowi za pamięć dziękuję i również przesyłam
pozdrowienia.
Ciebie całuję serdecznie,
życzę żeby Bóg natchnął urządzić się jak dla ciebie
najlepiej,
a nie możesz wątpić że życzenia tego są szczere.
Kochająca Ciebie K.
Żebrowska
17.XI. Zdaje się jutro Staś (37) jedzie do Iwieńca, więc ten list
odwiezie. Miś zapytywał co piszesz, jak masz się.
Kochana Zosiu!
Dziękuję tobie za pamięć i życzenia, a ponieważ święta
nie daleko więc jednocześnie winszuję świąt, życzę dobrze ich
spędzić, a również życzę żeby następujący Nowy rok był dla ciebie
pomyślny, zmienił los twój na lepszy. Cóż mam radzić jak masz postąpić,
powiedziałam swoje zdanie, uważaj sama jak lepiej tak i rób. Musisz
tylko pamiętać byle nie było kłótni, niech lepiej twoje przejdzie byle
była zgoda, a i siostra ciebie prosiła, żebyś matkowała Oldzikowi. Od
siebie tylko dam radę, w żadnym razie nie ruszać tych trochę z takim
trudem zebranych pieniędzy, które masz u mnie, tam w jeden miesiąc
przeżywa się więcej niż ty masz przez całe życie. Do nas zawsze możesz
wrócić, nim my z p. Weryżyną mamy swój kąt. Biedny Antoś bardzo go
szkoda, ale może Bóg da ona poprawi się. U nas Staś kilka dni ciężko
przechorował, ale zdaje się, o tym już pisałam, a potem ja też, pewno
było coś w rodzaju grypy, a po niej został taki katar jakiego nigdy w
życiu nie miałam,
nawet jeździłam do dokt. Połońskiego (38) poradzić się. Mam lekarstwa i
teraz już lepiej, ale w każdym razie jeszcze jestem zakatarzoną. Przed
imieninami memi (39) przyjechali Wicio i Wandzia (40), byli u
nas dwa tygodnie. Na imieniny oprócz Jaśkowych nikogo nie było,
odłożyli na niedzielę, żeby urządzić polowanie. Byli Tusia z Adasiem
(41), Sielanko, Tycio (42), p. Reut i Jaśkowi, zabili kilka zajęcy.
Przed tem Wicio był na polowaniu w Pierszajach, przywiózł 4 zające, tak
że tego dobrego jest sporo. Na obiad wystawnydawałam:
• zwyczajne zakąski,
• bulion z ryżem,
• mięso pod sosem chrzanowym,
• gęś z jabłkami i
• kakaowy kisielek z bitą śmietanką.
Ze wszystkimi robotami Ola sprawuje się bardzo dobrze, tylko z
gotowaniem nie może poradzić. Prędko minęły dwa tygodnie i 9-tego
Wiciostwo wyjechali. Na imieniny dostałam dużo listów i wszystkie
jakieś smutne, wszędzie bieda, ciężko żyje się. Władzia
Grabowska (43) pisze, że jest ciężko chora, co jej jest nie
pisze, ale pisze że długo już nie pożyje. Janka Marjanowa (44) leży w
szpitalu, robiła operacje na obydwóch nogach wycinali kosteczki, co ją
zawsze bolały. Z posadą Marjanka Bóg wie jak będzie, redukcja. Wicio
też nie jest pewny swojej. p. Marja i brat jej - bez posad. Interesa
pani Sielickiej tak złe, czy utrzyma się z kramów – nie wiadomo. Mila
(45) i dzieci były leżące, jednym słowem jak zmówili się, wszystkie
wiadomości były takie. p. Naborowska i p. Tytus (46) zimują u
Sielanków, nie mają gdzie. Dobrze kto ma swój kąt, czy grosz
zaoszczędzony, w tych czasach nigdzie nic pewnego. My jak zwykle żyjemy
po staremu. W mieszkaniu Bogu dzięki ciepło, piec grzeje, mrozów
wielkich nie było. Biedni Pawluciowie jednakże marzną i klepią biedę.
Biorę u nich co dzień 2 litry mleka. Maciejewski zabił knurka (47),
więc wzięłam u niego 2 pudy (48) dobrego mięsa po 60 gr kilo. Z
produktami kłopotu nie ma. Staś (49) mało wyjeżdża teraz z domu. Ciągle
czyta, książki dostarcza przeważnie p. Szura (50). Jadzia prosiła o
twój adres ale ja wzięłam jej list i odsyłam. Nie pamiętam, czy
pisałam, że Janowa z Wasilichą (51) biją się, robią
skandale, do Pawluciów latają na skargi. Czekam
wiadomości od Misia, pisał że jeżeli dadzą urlop taki, że trzy dni
przebędzie w domu, to przyjedzie. Prosił o twój adres. Pewno wiesz że
dawniejsze 25 groszowe znaczki nie idą. Dziś wypadło trochę śniegu,
pierwszy raz jadę sankami. P. Weryżyna pojechała do Iwieńca. W Moskalew
(52) z większego remąt skończony, Tusia marzy o przeniesieniu się na
swoje mieszkanie. Po świętach szkoła przeniesie się do
Wróbl. (53), będzie p. Weryżynie dalej chodzić. Podziękuj
Oldzikowi za pamięć i życzenia. Posyłam Wam opłatek, dzielę się z Tobą
nim jak zawsze. Bądź zdrowa, kochana Zosiu, zawsze o tobie pamiętam.
Całuję ciebie serdecznie
KŻ.
Czy nie mieliście wiadomości od Piotrowskich z Rosji (54)?
30-go grudnia 31r.
Kochana Zosiu!
Zaczynam
od interesu, żeby potem nie zapomnieć. Przed świętami była u nas
siostra Emilki Paulina. Przed paru miesiącami ze znajomą przeszła
granicę koło Wołmy, potem przebywała w Wołożynie, a potem jadąc do
Rakowa parę godzin była u nas. Nic ciekawego, nowego nie opowiadała,
byłam nawet zła bo nic o twoich nie wie, chociaż była u Michała dłuższy
czas. Michałowi i Jadzi żyje się dobrze materialnie, widziała u nich
Maniusię, mówi że zdaje się jest maszynistką i zdaje się nic więcej o
nich nie wie. Rózia (55) mieszka przy katedrze, jej też dobrze, a
Andrzeja (56) już drugi rok jak wysłali. Z moich znajomych ona nikogo
nie zna. Mówiła, że wszyscy boją się otrzymywać listy z Polski. Sama
Paulina (57) wygląda bardzo dobrze, ma złote zęby, ubrana przezwoicie,
na razie pojechała do krewnych w Rakowie, a potem wybiera się do Wilna,
a może i Warszawy. Prosiła o adres do Emilki. Jeśli go masz przyszlij
go mnie, a ja odeszle pod adresem wskazanym mnie, a jeżeli nie masz
może zapytasz o niego Ludkę. Podobno Paulina zajmowała się szyciem.
Biedny Antoś bardzo szkoda jego
takie
nieszczęście, szczególnie że człowiek nie zaradny. Nie pamiętam dokąd
go przenieśli. Może byś pojechała odwiedzić go, bez żony pewno opuści
się, trzeba i oszyć i obmyć. Ale może on gdzie daleko i podróż będzie
drogo kosztować, chociaż w każdym razie nie tyle co z Tupalszczyzny. U
nas zupełnie zginęła droga, była piękna sanna a teraz wszędzie stoi
woda, w rzece podniosła się pod samą kładkę, za
to
powietrze bardzo miłe, jak przed
Wielkanocą.
Ot
już i po świętach. Na Wilję robiłam to co i zawsze przez ostatnie lata.
Było nas czworo i Jaśkowych tyleż, spędziliśmy wieczór razem i łatwo
mnie było wszystko zrobić, Olga już trochę ułożyła się, a że ma chęć,
więc trudno nie idzie. W kuchni żadnego zamieszania nie było. Potem
powiedziałam jej, żeby zawołała Olgę sąsiadkę do siebie na kolację. P.
Edwinowa (58) całuje ciebie i dziękuje za pamięć. Na pierwszy
dzień była Tusia z mężem (59) i Halcią, zapraszali do siebie, miał być
u nich duży bal, ale naturalnie nikt od nas nie był. Staś też nigdzie
nie był na święta, tylko wczoraj my z nim jeździliśmy
powinszować
imienin p. Jaśkowej. Mamy dużo różnego rodzaju jedzenia dobrego, ale
jakoś je się mało. Posłaliśmy sporą paczkę Misiowi, a teraz mam zamiar
wysłać Legatowiczównie, ale teraz czekam na masło. Spędzamy czas jak
zwykle. Te czasy i p. Pawluciowa coś nie zachodzi. Przyjeżdżały na parę
dni córki i Tolo, ale zdaje się już wyjechali do Pierszaj. U Marysi
Januszkowskiej odbyły się chrzciny córka Maria - Teresa - Helena.
Pisali że Wituś chorował na dyfteryt. Mila kupiła fortepian, ale gdzie
bieda to u Marjanka (60), mało to że posada zagrożona, ależ Janka
bardzo chora, zrobiła operację, kosteczki koło palców, co ją bolały
wycięła, ale myśleli że nie wyżyje. Kilka dni była między życiem a
śmiercią, już drugi miesiąc leży w szpitalu. Jedna noga wygoiła się,
ale na drugiej rana nie daje się zagoić i nie wiedzą od czego, podobno
na jedną chwilę ból nie ustaje i to straszliwy, uśmierzyć niczem nie
mogą, od zastrzyków miejsca żywego nie ma, niemożliwie robić więcej, a
czasami tak boli, że prosto traci przytomność. Biedaczka pisała sama,
jakoby nie patrząc na wszelkie wysiłki podtrzymać ją, czuje się co raz
słabszą i jest pewne że nie wyżyje, a w każdym razie i otaczające jej
mówią, że jeszcze 2-3 miesiące trzeba będzie leżeć w szpitalu. Siostra
jej przyjechała pilnuje ją i w razie śmierci Janka poruczyła jej
wychowanie Bobusia. Marjan biedak desperuje. Podobno rany nie goją się
od ogólnego wyczerpania organizmu. Nas bardzo niepokoi ta bieda, a
pomóc niczem nie możemy. Te czasy już nie ma okazji na pocztę, chociaż
listy świąteczne już wysłane i otrzymane, przygotowuję ten, żeby przy
sposobności odesłać.
Staś zabił lisa przed świętami, był bardzo rad,
za skórkę wziął 50 zł. Nareszcie już szkoła przeniesiona do Wróblew
(61), na razie wykończyli tylko jedną klasę, tak że do lata
nauczycielka będzie mieszkać w Padniewiczach. Jasełka mają być na
święta rosyjskie. Pewnie Jureczek lepiej zna ciebie niż matkę? A przy
kim on nocuje? Wczoraj u Jaśkowych znalazłam kartki i opłatek od
Oldzika, bardzo dziękuję. Na trzeci dzień świąt (62) byłam z p.
Weryżyną na mszy w Kijowcu (63), teraz zbiera się więcej ludzi. Pisał
Miś, że może na Wielkanoc przyjedzie, a to już nie bardzo daleko, za
trzy miesiące. W ogóle czas idzie prędko, byle Bóg dał wszyscy byli
zdrowi i było spokojnie. U mnie spędza paznokieć, dobrze, że nie prawa
ręka a lewa, co prawda roboty prawie żadnej nie robię, chyba skarpetki.
W mieszkaniu ciepło.. Edwinowej karzę palić w piecu nie rzadziej jak
przez dzień, u niej okropna wilgoć. Jadzia jedzie do Pierszaj, list ten
wrzuci do skrzynki.
Całuję ciebie serdecznie,
Twoim pozdrowienia łączę.
Dziś już mamy N. Rok, daj Boże żeby był dla nas wszystkich łaskawszy.
K. Żeb.
16/I/32r.
Kochana Zosiu!
Wczoraj
otrzymałam list Twój i spieszę odpisać. Jeżeli ciebie nie wyprawują to
posiedź jeszcze tam. Droga taka, że niewiadomo jak jechać, co prawda
prawie wszyscy jadą jeszcze sankami, ale próbują już i na kołach. Niby
na drodze jest jeszcze trochę lodek ale miejscami golutki piasek. Przed
tygodniem jeździłam do Iwieńca była bardzo śliska droga, tam dojechałam
szczęśliwie, a w powrotnej drodze woźnica mój z rozpędu wywrócił mnie
na lód. Bogu dzięki nic nie złamałam, był dobry mróz i ubrana byłam
grubo, więc chociaż mocno uderzyłam się głową i lewym bokiem, ale
żadnych uszkodzeń większych nie było, tylko oko podbite i ręka jakiś
czas bolała, ale to głupstwo, dobrze że na tem koniec. Przykro jakoś
patrzeć, że wszędzie czarno na polu, a to dopiero połowa stycznia,
chociaż dobrze, bo ciepło, ale jeszcze będzie wszystkiego. Odzwyczaiłaś
się od cięższej roboty, przykro będzie z drzewem, a co prawda nie ma
nikogo w dziedzińcu, kto by pomógł. P. Pawluć posyła parobków z końmi
aż za Iwieniec do lasu na zarobki wozić drzewo. Janowa już wyniosła się
do swojej chaty, tam stara się, by ją wzięli za strużkę do nowej
szkoły.Jasełka udały się bardzo dobrze, miejsca były płatne, było dużo
osób, nie mówiąc o wioskowych, ale dużo nauczycielstwa, była Tusia, p.
Jaśkowa, ja nie byłam bo posyłałam Olgę, ale chcą jeszcze drugi raz
urządzić na prawosławnych święto trzech króli. Wszyscy podziwiali że p.
Weryżyna tak wyuczyła dzieci i dziękowali p. Weryżynie, co prawda że
było za co tyle ona pracowała. Pisała p. Henrykowa, że pisałaś do niej,
ale ona adresu nie miała więc na chybił-trafił wysłała kartkę na adres
rejęta. Nie rozumiem tego, ale ona tak napisała. Wysłałam paczkę
biednej p. M. Legatowiczównie. Nic nowego u nas nie ma do
zakomunikowania. Od Marjana listu nie było, ale ktoś pisał że Janka ma
się trochę lepiej. Więc Zosiu w styczniu jeszcze nie przyjeżdżaj i nie
rób tego wyjazdu raptownie, rozmów się z Oldzikiem akuratnie, uprzedź
że chcesz wyjechać i z jakiej racji, a tam Bóg da i sanna będzie dobra
może pod koniec lutego. Nie naznaczam Tobie terminu broń Boże, zawsze
możesz kiedy chcesz, ale byle nie wyszło jakich przykrości. Naturalnie
o tym napiszesz.
Całuję ciebie serdecznie.
Olgierdowi i żonie jego
pozdrowienia łączę.
Życzliwa K. Żeb...
18/II
Kochana Zosiu!
Dziś
otrzymałam list ten i staram się jak najprędzej go odesłać tobie.
Przepraszam że przeczytałam, chociaż był zaadresowany do ciebie, ale
oprócz tego że byłam ciekawa, myślałam może cokolwiek tyczy się mnie,
parę listów miałam od swoich z Rosji, wysyłały się z różnych miejsc.
Twój list otrzymałam. Co do twego przyjazdu jeszcze raz powtarzam, że
możesz wrócić o każdej porze, kiedy chcesz. Teraz już śniegu dużo i
sanna pewno dobra, co prawda silne mrozy, było do 25 stopni. Jak takie
chłody, to u nas w mieszkaniu nie ciepło. Co do roboty, już nie ma
żadnej gospodarki, to naturalnie najtrudniej z noszeniem drzewa i mnie
najwięcej żal byłoby ciebie do tego używać, a kompletnie nie ma komu
pomóc. Olga młoda, zdrowa, to mała bieda. Nawet p. Wereżyna mówiła
„niech by Zosia przeczekała te chłody, byłoby łatwiej jej z drewnem”.
Olga umówiona na czas nieokreślony, więc z nią krępować się
nie
potrzebuję, chociaż ona bardzo porządna dziewczyna i wszyscy ją lubią.
Dobrze żyje z Olą i u nas cisza i spokój. U Pawluciów wszystkich
parobków zmieniają, a mają wziąść do siebie rodzinę Kołubiaków. Sami
biedni marzną w tym mieszkaniu, nawet proponowałyśmy, aby u nas
nocowali, ale krępują się. Klepią wielką biedę całą rodziną przesiadują
w gumnie przy młocarni, ona biedna jak wół roboczy, podziwiam jej
pracę, a ciągle niedomaga. Naturalnie nie płacą ni dzierżawy ni
podatków, bo nie mają czym, ale wogóle wszędzie bieda, Miodawski też
nie płaci. Nastrój wszędzie bardzo smutny, wszystkim ciężko.
Dziś
imieniny p. Weryżyny,
Tusia (64) z Halcią przyjechały przed obiadem, a pod wieczór pp.
Konarzewscy starsi (65) i Adaś (66). Traktowaliśmy kołdunami
wszystkich, byli też pp. Borys i Szura. Tusia w kwietniu spodziewa się
drugiego dziecka (67), ale wygląda tak że poznać tego nie można. Na
lato do nas wybierają się Januszkowscy, a Tusia do siebie zaprasza
Milę.
Janka jeszcze w szpitalu w Łodzi, ale ma się już dobrze, a chodzić nie
ma prawa próbować, póki nie zagoi się zupełnie rana, a Marjan
przemęczony do Tarnopola, to koło Krakowa. Bobuś jest przy siostrze
Janki. Miś jeżeli będzie mógł choć na parę dni wybiera się przyjechać
na Wielkanoc. Esterka wyszła za mąż nareszcie. Jak zwykle ciągle mówią
o wojnie, a ja tak tego nie lubię, nie mogę potem spać. Więc z
przyjazdem urządzaj jak tobie wygodniej, ja nie mogę naznaczać terminu,
mało jakie mogą być przeszkody i okoliczności i pogoda może być różna.
Całuję ciebie i małego
waszego, Oldzikowi i żonie jego pozdrowienie
łączę.
Może jutro uda się list wysłać.
K.Żeb...
27/II
Kochana Zosiu!
Dobrze
że prędko odpisałaś, bałam się żeby list nie zginął. Co do wysłania
pieniędzy moje zdanie takie, że Oldzik musi koniecznie wysłać, jego o
to proszą, to jego obowiązek pomóc rodzicom według
możności, a odmówiwszy sobie w czemkolwiek nie będzie
mu
bardzo trudno. Co zaś do Ciebie, ty nie możesz oddać ostatnie parę
dolarów które masz, ich tym nie wzbogacisz i nie uratujesz, a kto wie
co
ciebie czeka. My stare, czy długo przytrzymamy się żyć domem, gdzie
zawsze masz kąt, a potem Bóg wie jak będzie. Żeby któren z moich
chłopców mieszkał na wsi, to zupełnie co innego, ale ich los przerzuca
z miejsca na miejsce. Podobno teraz pieniądze wysyłać do Rosji bardzo
nie wygodnie, dają im tam za nich bardzo mało, tak mnie mówiło kilka
osób. PP. Kotenowie mają tam córkę w domu z malutkiemi 3 dziećmi,
starają się sprowadzić ją tutaj, ale jakoś nie udaje się, a że jest
zupełnie bez żadnych środków więc posyłają każdego miesiąca 5 kilo
produktów, więcej nie można: słonina, cukier, mąka, krupy i chociaż to
trzeba jej opłacić tj. zapłacić cło, ale opłaca się. Ja też chciałam
wysłać do Kijowa produkty, napisałam do siostry o tem ale do tych czas
nie mam odpowiedzi, dziś wysyłam drugi list. Może zebrać jakieś 100
zł, Trudno, ale za to one otrzymają bardzo niewiele. Bardzo chciałabym
im pomagać, ale co robić kiedy nie mogę. Bóg widzi moje chęci, a muszę
zgodzić się z losem. Dusza boli jak posłyszysz ile to teraz na świecie
biedy i niedoli, my bogacze przy nich. Przyjeżdżaj Zosiu kiedy
chcesz, ale moim zdaniem trzeba zaczekać, teraz takie mrozy, śniegi,
zamiecie, szczęśliwy człowiek, kiedy może siedzieć pod dachem. Myśl o
Pawluciach mnie męczy, jak oni tam siedzą nie mogę zrozumieć, dużo razy
proponowałam żeby Jadzia i chłopcy przynajmniej przyszli do nas, ale
nie chcą. Raz nawet poszłam zabrać Jadzię żeby przyszła do mnie,
powiedziała że zaraz przyjdzie i nie zjawiła się. Nic nie płacą ani
Edwinowej, ani podatków. Edwinowa ciągle naciska, sama jak mówi siedzi
bez grosza, co być może. Może być kiepsko, mogą zaaresztować jego
nieszczęśliwy inwentarz, aż strach pomyśleć, kiepskie było jego
położenie w zeszłym roku, ale teraz gorsze. U nas też nie ciepło,
chociaż nieco cieplej niż w zeszłych latach. Szczególnie zimno w
kuchni. Olga codziennie nakłada na płytę pełno drzewa, żeby choć trochę
podeschło. Byłam zadowolona jak dowiedziałam się, że
będą Kołubiakowie,
ale podobno to rozchwiało się, zostają ci sami, tylko Wasyl nie ma być.
Przy Kołubiakach można byłoby by rozliczyć na posługę, ale kto wie jak
tam jeszcze będzie. Dziś było 25 mrozu, a teraz pod wieczór mrozu
mniej ale zaczyna się zamieć, a jutro mamy zamiar jechać do kaplicy.
Powiadają jakoby ks. Cyran ma być w Rakowie tylko do Wielkanocy, ale
może to tylko pogłoska. Co do lata to na razie jest projekt, że Marysia
z dziećmi przyjedzie na dwa miesiące, ale też kto wie jak to potem
będzie, myślę że p. Henrykowa przyjedzie do nas, bo nawet o tem pisała.
Bardzo
dziękuję za fotografię Jureczka, bardzo milutki chłopaczek, poszlijcie
go Maniusi i dziadkom. Pieniądze może lepiej żeby Oldzik wysyłał nie od
siebie, to samo nazwisko, ale co ja mogę wiedzieć. Wszędzie chorują na
grypę. Sielankowie na imieninach nie byli ale pisali. p. Naborowska,
która u nich zimuje, parę tygodni nie wstaje, a Maryśka chora na
bardzo silny bronchit. Biedny p. Tytus siedzi i czeka lepszych czasów.
Czy dużo zrobiłaś robót? My jak zawsze robimy skarpetki, rękawiczki,
trochę łataniny, wieczorami pasjans, a też p. Weryżyna czyta książki
religijne głośno. Do szkoły p. Wer. jeździ, rodzice umówili się i po
kolei przyjeżdżają po p. W. i odwożą. Nauczycielka mieszka u Dimitra,
bo w szkole wykończona tylko klasa i kancelaria. Do nas p.
Nina
przychodzi rzadko. p. Stanisław często objeżdża las, szukają lisów.
Leśników dwóch, Siemion i Michaś, ale przychodzą nie na długo, tylko za
swemi interesami. Wyprowadziłam zwyczaj karmić ich, z rzadka daję tylko
herbatę ogrzać się. Z Moskal. (68) przyjeżdżają rzadko, na imieniny
byli starzy i młodzi Konarzewscy (69) i dwóch Jeśkowych, traktowałam
kołdunami. Poczciwy p. Szura (70) bardzo często przychodzi i przynosi
pocztę. Jak go już parę dni nie ma, już czegoś nam brakuje. Z
gospodarki zostało tylko Hałas i żółta kura, która lokuje się gdzieś
z Pawluciów kurami. Koguta z żalem zarżnęłam, był taki miły, ręczny,
codziennie śpiewał w kuchni jak naje się. Szczęście, że Staś
zlikwidował w zeszłym roku a nie teraz, nie wziął by i czwartej części.
Byliśmy w wielkim strachu, komin znowu mokry, czy namarznięty, ale Bogu
dzięki jeszcze trzyma się.
Całuję Ciebie serdecznie i
maleńkiego,
twoim
pozdrowienia łączę.
Przed wyjazdem napisz
K. Żebrows
---------------------------------------------------------------------
(1)Adresatką listów była Zofia Borowik, ur. 1888 r., zmarła 23.12.1950
w Mińsku.
(2) Autorką listów była Katarzyna Żebrowska z domu Hrehorowicz, żona
Wiktora Nikodema Żebrowskiego, matka Wiktora (1890-1942) i Michała
(1901-1976) Żebrowskich, współwłaścicieli (1928 r.) Tupalszczyzny.
(3) Galimce - wieś za Pralnikami, na południe od Isłoczy
(4) Nalewanie nafty do lamp naftowych.
(5) Darcie pierza – usuwanie twardych stosin z przeznaczonych na
pierzyny lub poduszki piór gęsich.
(6) Konstancja z Żebrowskich (1856-1943), wdowa po Adolfie
Weryho-Darewskim, właścicielka folwarków Wróblewszczyzna i Kijowczyk,
szwagierka autorki listów. Zob. o niej: „p. Konstancja Weryho -
Darewska, wdowa po rzeczywistym radcy stanu, obywatelka gub. mińskiej,
powodowana miłością dla swoich współwyznawców, uczciwych pracowników,
najchętniej ofiarowała cały potrzebny materiał drzewny dla plebanii,
nie zważając na swe stosunkowo dość skromne fundusze” w "Krótki Zarys
Dziejów Kościołka .. w Iwieńcu ", Iwieniec 1909.
http://www.iwieniec.eu/zarys/Zarys-38.htm
(7) Wykopaliśmy.
(8) Wytwarzanie masła w maselnicy.
(9) Imię krowy.
(10) Inaczej: kłopot.
(11) Częsta praktyka zlecania odpłatnego przechowania krów przez zimę w
dobrze zorganizowanej oborze dużego majątku.
(12) maj. Moskalewszczyzna.
(13) Antonina Żebrowska z domu Grau - wdowa po Edwinie Żebrowskim
(1863-1918), stryju męża Katarzyny Żebrowskiej, właścicielka części
maj. Tupalszczyzny.
(14) Pawluciowie h. Prawdzic - drobna szlachta; któryś Pawluć był
administratorem Moskalewszczyzny do końca I wojny św.
(15) Padniewicze - sąsiednia wieś nad Isłoczą.
(16) Jasełka - widowisko o tematyce bożonarodzeniowej.
(17) Wróblewszczyzna - wieś i folwark opodal Tupalszczyzny.
(18) Osoba niezidentyfikowana.
(19) Tupalszczyzna.
(20) Władysław Grabowski.
(21) Wstawione dublety, okna wewnętrzne.
(22) Konstancja z Grabowskich - żonaAdama Konarzewskiego z
Moskalewszczyzny, siostrzenica męża autorki, dla której autorka to –
stryjenka.
(23) Emilia z Grabowskich Jankowska - żona sędziego sądu wojewódzkiego
w Wilnie.
(24) Maria z Grabowskich Januszkowska - żona sędziego sądu
wojewódzkiego w Wilnie.
(25) Michał Żebrowski - syn autorki listu i zmarłego Wiktora
Żebrowskiego (1854-1919).
(26) Wiktor Żebrowski - syn autorki listu i Wiktora Żebrowskiego
(1854-1919).
(27) Czyli w Ojceniewie.
(28) Olgierd Piotrowski, chrześniak Zofii Borowik, adresatki listów,
syn najstarszy Emilii z domu Borowik i Józefa małżonków Piotrowskich.
(29) Niezidentyfikowana osoba.
(30) Konstancja Konarzewska - zob. przyp. 20
(31) syn autorki listów, Wiktor Żebrowski z żoną Wandą z domu Wartman,
córką emerytowanego starosty wołożyńskiego.
(32) Syn Michał, oficer Marynarki Wojennej RP w Gdyni.
(33) Kaban – dawniej - wieprz lub dzik.
(34) Pierszaje - małe miasteczko opodal.
(35) Wiktorostwo - Wiktor z żoną Wandą.
(36) fasa (faska) - beczka do przechowywania produktów spożywczych.
(37) Grabowski - Katarzyna Żebrowska to wujenka Stanisława Grabowskiego
(38) DrAlfred Połoński - ur. 1894 r., dyr. szpitala w Iwieńcu,
aresztowany 13-X-1939 r. przez okupacyjne władze sowieckie.
(39) czyli przed 25 listopada, św. Katarzyny
(40) Wiktor i Wanda Żebrowscy.
(41) Tusia to Konstancja z Grabowskich Konarzewska - żonaAdama
Konarzewskiego, syna właścicieli Moskalewszczyzny.
(42) ? Tytus Naborowski ?
(43) Osoba niezidentyfikowana.
(44) Janina, żona Mariana Grabowskiego.
(45) Mila czyli Emilia z Grabowskich Jankowska, żona sędziego,
mieszkali w Wilnie.
(46) Zob. przyp. 41.
(47) Knur - samiec świni domowej hodowany dla celów rozpłodowych.
(48) Pud - rosyjska jednostka wagowa. 1 pud = 16,38 kg.
(49) Stanisław Grabowski (1890-1934), - syn Kazimiery z Żebrowskich
(1863-1919).
(50) Szura (zdrobnienie od Aleksandra) Jeśkow.
(51) Janowa – żona Jana, Wasilicha, żona Wasila.
(52) Moskalewszczyźnie - zob. przypis 12. Po remoncie we dworze
powstały dwa osobne mieszkania.
(53) Wróblewszczyzna - wg Sł. Geogr.: wieś i folwark, pow. Miński, gm.
Iwieniec, par. katolicka dawniej Iwieniec, teraz (1894) Pierszaje. Wieś
ma 10 osad,. Folwark niegdyś własność Naborowskich, teraz Żebrowskich.
(54) Józef i Emilia Piotrowscy - rodzice Olgierda
(55) Rózia czyli Rozalia Borowik - siostra Zofii.
(56) Zesłali w głąb ZSSR ?
(57) Zapewne Paulina Borowik - bratanica Zofii.
(58) Antonina Żebrowska z d. Grau - wdowa po Edwinie Żebrowskim
(1863-1918).
(59)
Tusia to Konstancja z Grabowskich Konarzewska, żona Adama
Konarzewskiego, syna właścicieli Moskalewszczyzny. Halcia to ich
córeczka Halina urodzona 18 VI 1931 zamężna Mączkowska.
(60) Inż. Marian Grabowski (1886-1973) i żona Janina.
(61) Wróblewszczyzny - zob. poprzednio.
(62) Na wsi obchodzono Boże Narodzenie solennie, przez 3dni.
(63) Kijowiec - starodawna wieś i dobra nad Isłoczą, w kierunku Rakowa
(Sł. Geogr.).
(64) ŻonaAdama Konarzewskiego.
(65) Stanisław i Aniela z Tukałłów Konarzewscy właściciele maj.
Moskalewszczyzna.
(66) Adam Konarzewski - syn Stanisława i Anieli z Moskalewszczyzny.
(67) Zbigniew Konarzewski urodził się 25 maja 1932 r. , zm. w 1982 r. w
Koszalinie.
(68) z Moskalewszczyzny.
(69) Stanisław i Aniela z Tukałłów Konarzewscy – rodzice i syn Adam z
żoną Konstancją z Grabowskich Konarzewscy.
(70) Szura to zdrobnienie od Aleksander.